Lagom w praktyce

Anonimowość jest passe. Odbudowujemy więzi sąsiedzkie

Anna Strożek

|

30 maja 2018

Kargul i Pawlak, Joey i Chandler, a nawet Pat i Mat – od pokoleń relacje sąsiedzkie pokazywane są w krzywym zwierciadle. Okazuje się, jednak, że nie taki sąsiad straszny jak go malują. Ostatnio zdają się to także zauważać mieszkańcy dużych metropolii, którzy coraz częściej poszukują wspólnych ścieżek integracji – już co trzeci dorosły Polak utrzymuje bliskie więzi sąsiedzkie.[1]

Zwabieni wielkomiejskim życiem i obietnicą anonimowości przez lata staraliśmy się inwestować we własny rozwój. Goniąc za marzeniami, nie zwracaliśmy uwagi na otoczenie. Sąsiedzki krąg rozmywał się coraz bardziej, stając w końcu jedynie niezauważalnym tłem. Nawet przysłowiowy sąsiad z góry przestał przychodzić po cukier. W ostatnim czasie coś jednak znów się zmieniło. Nastała moda na slow life. Zmęczeni zawrotną prędkością życia zaczęliśmy uważniej rozglądać się dookoła. Co się okazało? Jest nas coraz więcej – nas, czyli ludzi chcących odnowić relacje sąsiedzkie i tworzyć bliskie, oddolne inicjatywy.

Czy wiesz, że aż 72% mieszkańców województwa mazowieckiego chętnie zaprosiłoby sąsiada na obiad, a co trzeci jest pozytywnie nastawiony do udziału w sąsiedzkich projektach i wydarzeniach?[2] Te wyniki otwierają oczy. Dlatego może warto, wracając dziś do domu, przystanąć na chwilę i powiedzieć lokatorowi spod piątki: „dzień dobry”.

Na dobry początek 

Sąsiedzką integrację można rozpocząć w dowolny sposób: od założenia wspólnego ogródka przed blokiem, treningów biegowych czy zorganizowania jubileuszu dzielnicy. Nie liczy się bowiem skala przedsięwzięcia, a sam cel – spotkanie. Potencjał takich sąsiedzkich zlotów docenił m.in. warszawski urząd miejski, który pomaga w znalezieniu siedziby i współfinansuje tzw. domy sąsiedzkie – przestrzeń przeznaczoną wyłącznie na aktywność lokalną mieszkańców. To właśnie mieszkańcy są gospodarzami otrzymanego budynku.

W ten sposób tworzą nie tylko miejsce, ale również społeczność, która rządzi się zasadami wzajemnego szacunku i równego dostępu. Tu nie potrzeba karnetów, nie są prowadzone listy obecności – chcesz porozmawiać o ostatnio obejrzanym filmie – przychodzić, masz ochotę poćwiczyć jogę – wpadasz z matą. A może po prostu upiekłaś pyszne ciasto i chcesz się nim podzielić – każdy powód jest dobry, by spotkać się z ludźmi. W samej Warszawie działa już siedem takich domów.

Zastanawiasz się nad własnymi potrzebami? Szala przeważa się na stronę świętego spokoju we własnym mieszkaniu niż sąsiedzkich spotkań? Te trzy argumenty mogą nią zachwiać.   

  1. Poczucie bezpieczeństwa i przynależności – fizyczna bliskość sąsiadów stanowi bufor dla towarzyszącego życiu w wielkim mieście poczucia izolacji i anonimowości. 
  1. Praca nad sobą – słomiany zapał to problem wielu osób. Tymczasem wspólne podejmowanie nowych wyzwań i inicjatyw stanowi największy motywator. Dodatkowo w grupie jest nam łatwiej, bo jesteśmy odważniejsi.
  1. Humor i rozrywka – doświadczanie zróżnicowanych doznań (poza domem) ma ogromny wpływ na stan naszej psychiki. Atrakcyjna przestrzeń życiowa, będąca odskocznią od codzienności, zwiększa naszą satysfakcję i dobre samopoczucie. 

Koniec z anonimowością 

Także nowoczesne inwestycje miejskie coraz częściej dostosowywane są do szerokiego wachlarza potrzeb, również tych społecznych. Deweloperzy łączą nowoczesność z tradycją – zapewniają komfortowe i zielone mieszkania, a jednocześnie zachęcają do budowania trwałych więzi sąsiedzkich.

Skanska Residential Development Poland z myślą o mieszkańcach Osiedla Mickiewicza w Warszawie realizuje międzypokoleniową przestrzeń wspólną. W ramach II etapu inwestycji do użytku zostanie oddanych 70 mkw. O ich przeznaczeniu zadecydowali sami mieszkańcy. Pomysłów mieli wiele.

– Chciałabym, aby była możliwość założenia wspólnego ogródka, na terenie którego będzie można się spotkać, pograć itp. W święta można by organizować spotkania, a w pozostałe dni kluby dyskusyjne czy wymianę rzeczy – mówi jedna z mieszkanek.

– Miło byłoby faktycznie zaangażować wielu mieszkańców w pracę nad wspólną przestrzenią, urządzać seanse filmowe, turnieje gier planszowych, warsztaty czy nawet sylwestra. Już sam pomysł takiej strefy jest bardzo korzystny. To coś, o czym na większości nowych osiedli się zapomina, przez co mieszkańcy są anonimowi – dodaje inny lokator.

Jakie funkcje będzie pełnił wspólny dom sąsiadów z Osiedla Mickiewicza?

W ankiecie udostępnionej przez dewelopera mieszkańcom I etapu i klientom II etapu Osiedla Mickiewicza, 81% osób wybrało funkcję relaksacyjną „świetlicy”, a 21% osób wybrało nazwę Öpen czyli po szwedzku otwarty.

Wybór wydaje się trafny zważywszy, że cel całego przedsięwzięcia jest taki, by na styku Żoliborza i Starych Bielan, dwóch niezwykle pięknych i zielonych dzielnic Warszawy powstało centrum sąsiedzkie bliskie filozofii szacunku i otwartości na potrzeby wszystkich mieszkańców. Bo w gruncie rzeczy dobrze mieć sąsiada – pamiętajmy o tym.



[1] Relacje sąsiedzkie, CBOS, 2017, www.cbos.pl

[2] Badanie relacji sąsiedzkich, Morizon.pl, 2017, www.morizon.pl.

|

Napisz komentarz

Odpowiedz na komentarz